niedziela, 1 czerwca 2014

X- Prowizoryczne niebo

"Nie płacz, kiedy odjadę"
Wrócę i będę silniejsza niż przed jakimkolwiek innym upadkiem.  

----------------- [Wybaczcie?Nie, zrozumcie.]
Chanter&Problems-Nie czuję się źle, nie jestem egocentryczna, nie jestem zagubiona, nie jestem zatracona.
------------------ A teraz, zróbcie coś dla mnie i pomińcie moje prowizoryczne partykuły. Nadal mam niesmak, co do bezpośredniego użalania się nad sobą. Lubię mieszać, ale kucharki to ze mnie nie będzie. Koncepcją, było nieschematyczne myślenie. Brzydzę się takimi drogami, ale posunęłam się już za daleko. 
A może raczej za blisko? Nie wiem. Ciężko jest z czegoś zrobić coś rozdmuchanego i "głębokiego".  Dlatego znikam na jakiś czas. Nie definiujcie tego słowa, ponieważ sama nie jestem świadoma na jaki czas odchodzę. Nie porzucam pisania, wciąż kocham Leoni i oczywiście Was. Patrzcie, jaki dziwny jest ten świat, w którym Chanter ma do kogo tęsknić. Poważnie, bardziej spodziewałabym się, mojej Sadi jako sadystycznej matki sześciu małych szczurków. (A to chomik!) Ja tu sobie tworze, a Wy się męczycie. Teraz widzicie jak bardzo ze mną źle?! *Pusty śmiech* Myślę, że przez ostatnie miesiące zbyt dużo utraciłam. Chciałabym znowu dostać to, co mi się jawnie należy. I będę o to walczyć. Może ktoś nawet postawi na mnie zakład? Na co ja liczę?! Ok, ok! Już sobie idę. Będę tęsknić choćby za samym nagłówkiem bloga, ale głównie wzdychać będę do Was i do Waszych talentów. Przez ten czas zdążyłam już poznać wielu bardzo, ale to bardzo utalentowanych osób. I piszę tu o Was i nawet jeśli macie jakieś wątpliwości, to zapewniam, chodzi o Was- ludzi z koncepcją. Już nawet nie życzę Wam takich rzeczy jak: szczęście, miłość, natchnienie, wena, przyjaźń. to wszystko możecie machnąć za pomocą jednej rzeczy. Wiary ("Cogito ergo sum"), a i akceptacji, zwłaszcza akceptacji. Tego Wam właśnie życzę. W spadku pozostawiam Wam mój ostatni rozdział pisany, w trakcie upadku. 
--------------- Zrozumcie. 


„Twórcą książki jest autor, twórcą jej losu- społeczeństwo”


-Nie wiedziałam, że schronisko ma dni otwarte i wypuszczają swoich podopiecznych- Sceptyzm i ironia, jako najlepsza broń, zapamiętajcie to sobie. Wypowiadając te słowa miałam już o tym jakieś ogólne pojęcie. Dziewczyna, posiadaczka czterech kolczyków na samej twarzy, w tej chwil siedząca, jak gdyby nic w mojej kuchni, też o tym wiedziała. Ba, to ona uchodziła za mistrzynię ciętych ripost.
-Daj spokój, skoro nawet Tobie udało się uciec z miejskiego Zoo, to, czemu nie mi?
-Jesteś okropna- Skapitulowałam.
-Z wzajemnością kotku, a tak w ogóle, dobre placuszki- Nie musiała tego mówić, wystarczający dowód stanowił talerz leżący przed nią, a na nim już same okruszki. Pozostałość z wczorajszego dzieła Arona. 
-Jędza- Warczę.
-Wypłosz!
Konwersacja na poziomie zerówki, była tylko możliwa z osobą pokroju Amichi.

-*-

Parę słów o potworze, jakim jest ten strach na wróble ozdobiony masą koczków i tatuaży. Niesforność można by reklamować pod jej nazwiskiem.  Swoja drogą bardzo oryginalnym, no proszę Was, bo co to za nazwisko!? Soren- mogłabym tak nazwać chomika. A teraz chwilka o naszej uroczej historii. Środek lata, główny czynnik w procesie poznawczym, który był wyjątkowo złośliwy, ponieważ trzydziestu stopni na Plusie, nie można nazwać sympatycznymi. Ja- nieśmiałość ukryta pod maską wyniosłości. Ona-postrach podwórka, w rozwalonych butach. Cud? Nie sądzę, po prostu przeciwieństwa się przyciągają, nic więcej. Żadna magiczna siła, nie brała w tym udziału. Tak się stało, nudnie złożyło, że zostałyśmy wsadzone (siłą) do tego samego stolika. Na początku było ciężko, podejść do niej, to było jak przepędzić wkurzoną pszczołę, lepiej z taką nie zadzierać. Mijały tygodnie, miesiące, nie, z tym to akurat przesadzam. Powiedzmy, że wystarczyły nam dwa tygodnie, aby zostać nie zaprzeczalnie najlepszymi przyjaciółkami. Zbiegiem lat nic się nie zmieniło, może było trochę weselej, i nie musiałam się martwić o ochronę. Wierzcie mi, zakolczykowana brunetka to idealny ochroniarz, no i tylko ona jedna wiedziała, jaka jestem naprawdę. Ale jak to w ciekawych historiach bywa, zawsze coś jest na nie. Zjawisko drażniące i swędzące jak oparzenie. Znienawidzone, „ALE”. Główna przeszkoda udręczonego happy end-u. Ami nie chorowała na raka, nie była posiadaczką matki alkoholiczki ani też nie lubiła zadręczać innych ludzi. Ona nie była wstanie posiadać brzydkich cech, no może oprócz jednej. Była lesbijką.   

*
Myśli powracające niczym bumerang uderzyły mnie swoim światłem i przejrzystością. Tu, na powierzchni siedziałam obok Soren i czułam się znowu bezpieczna. W końcu wróciła. Dwa miesiące to długo. Ale po kolei. Dwa miesiące i dokładnie trzy dni temu rodzice Amichi dowiedzieli się o jej „przypadłości”. No dobrze, byłam hipokrytką, więc ujęłam to zupełnie inaczej. Orientacja mojej przyjaciółki na tamtą chwilę nie była nikomu obca, ale jak już to zgrabnie ujęłam, jej nikt nie podskoczy. W tym szczególnym przypadku była to bardzo wygodna dla niej sytuacji. W innej. Nie koniecznie. Rodzice ze świeckiej rodziny (czysta ironia, w czystej postaci) według nienagannych stereotypów mieli już wcześniej wyznaczone zachowanie, zresztą, pod które świetnie się wpasowali. Krzyki i pretensje były tylko wierzchołkiem góry lodowej. Najgorsze miało dopiero nadejść. Otóż tamtego pamiętnego dnia telefony były rozgrzane do czerwoności, a ludzie wręcz przeciwnie. Taka sytuacja mogła wkraść się tylko pod panowaniem zimy. Co zima ma do tej historii? Na pewno sporo, ponieważ moja frustracja tamtego dnia osiągnęła apogeum, gdy waliłam słuchawką próbując na marne skontaktować się z Amichi. I tu do akcji wyskoczyły szare komórki, które bezbłędnie poinformowały moją intuicje, o tym, że coś jest zdecydowanie nie tak. Niczym śnieżka wyskoczyłam z domu tylko w leciutkim płaszczyku (pomińmy następstwa tego czynu) i ruszyłam prosto do willi Soren opakowanej w rozciągające się rzędy równo ściętych krzaków, niczym żołnierzy wyruszających na walkę, w której precyzyjnie ścięte włosy to gwarancja sukcesu. Denne, realia życia na bogato. No dobrze, więc kiedy to biegłam na złamanie karku do willi Soren, ona w tym czasie, prawdopodobnie z zaciętą miną (ona nigdy, ale to przeNIGDY nie płacze) pakowała swoje rzeczy do żarówkowej torby w czerwone misie. Nie zdążyłam. Wjeżdżając do jej domu na ślizgich od śniegu podeszwach zastałam tylko młodziutkiego lokaja, który nawet nie raczył na mnie spojrzeć. Nie trudno było się domyślić, co się stało. Moje obawy tylko potwierdziła jej pusta szafa i brak szkatułki z czaszkami. Wywieźli ją. Bezczelnie ukradli. I to tyle. Dwa miesiące udręki. Mogłoby się wydawać, że odetchnęłam z ulgą. Pesymista bezwiednie orzekłby o jej nie szczerości względem mnie. Nie taktem byłoby wtedy pomyśleć, że zaprzyjaźniła się ze mną tylko, po to ażeby mnie poderwać. No proszę! To niedorzeczne, ale pomyślałam tak i nawet pamiętam chwilę, w której rzucam się na nią z oskarżeniami. Był to dokładnie dzień po jej wyznaniu. Swoją drogą, byłam okropną idiotką, ponieważ tylko idiota nie zauważyłby u swojej przyjaciółki, takiego zachowania. Ale wróćmy do rzeczywistości, bardzo odmiennej od podejrzeń i nieprzyjemnych lokajów.
-Nie rozumiem - Stwierdziłam dobitnie, choć to nie pierwszy raz, kiedy to byłam postawiona pod ścianą dezorientacji, to ten był wyjątkowo dokuczliwy.

-A, czego tu nie rozumieć?- Jej stalowa twarz przybrała wyraz osłupienia, a ja nieznacznie odsunęłam się od stołu- Wróciłam- I to słowo można by zaliczyć do pocztów niedomówień, ale musiało mi to wystarczyć, ponieważ „Dark Queen” natychmiast zniknęła za rządkami przypraw.









6 komentarzy:

  1. Bardzo mi się spodobał :) Szkoda, że taki krótki ;c
    Chyba każdy przechodzi przez okres "Kim ja w ogóle jestem i co robię na tym świecie?" :) Nie powiem, że Cię nie rozumiem, ale też nie stwierdzę, że wiem, jak musisz się czuć c;
    W każdym bądź razie, daję Ci tyle czasu ile potrzebujesz :D
    Pozbieraj się, kochana :> ♥
    among-the-people.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że wszystko w porządku albo wkrótce poczujesz spokój i szczęście. Życzę Ci wiary w siebie, bo myślę, że masz jej bardzo mało. Życzę powrotu do swej pasji, życzę powrotu do nas. A nawet jeśli już nie chciałabyś tego kontynuować, życzę Ci po prostu... wszystkiego co najlepsze, bo na to zasługujesz. Pozdrawiam serdecznie. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;) To opowiadanie wydaje mi się być takie głębokie ,jakby miało drugie dno... Każdy przechodzi przez ten okres. To zrozumiałe. Zapraszam na naszego bloga :p
    opposites-never-attract.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, to takie życiowe... Każdy przechodzi przez taki okres... Genialnie piszesz.
    Wpadnij czasem do mnie

    http://tonie-wariactwo-ani-glupota-to-milosc.blogspot.com/

    http://wyslemycisedeszhogwartu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje! Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu ten post znajdziesz na moim blogu tutaj:http://karolina-jej-zycie.blogspot.com/2014/08/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że zmieniłas wygląd bloga, czy to oznacza, że możemy się spodziewać nowego rozdziału w najbliższym czasie?
    Sectum (Kiedys Ella Nightmare)

    OdpowiedzUsuń