"Nie płacz, kiedy odjadę"
Wrócę i będę silniejsza niż przed jakimkolwiek innym upadkiem.
----------------- [Wybaczcie?Nie, zrozumcie.]
Chanter&Problems-Nie czuję się źle, nie jestem egocentryczna, nie jestem zagubiona, nie jestem zatracona.
------------------ A teraz, zróbcie coś dla mnie i pomińcie moje prowizoryczne partykuły. Nadal mam niesmak, co do bezpośredniego użalania się nad sobą. Lubię mieszać, ale kucharki to ze mnie nie będzie. Koncepcją, było nieschematyczne myślenie. Brzydzę się takimi drogami, ale posunęłam się już za daleko.
A może raczej za blisko? Nie wiem. Ciężko jest z czegoś zrobić coś rozdmuchanego i "głębokiego". Dlatego znikam na jakiś czas. Nie definiujcie tego słowa, ponieważ sama nie jestem świadoma na jaki czas odchodzę. Nie porzucam pisania, wciąż kocham Leoni i oczywiście Was. Patrzcie, jaki dziwny jest ten świat, w którym Chanter ma do kogo tęsknić. Poważnie, bardziej spodziewałabym się, mojej Sadi jako sadystycznej matki sześciu małych szczurków. (A to chomik!) Ja tu sobie tworze, a Wy się męczycie. Teraz widzicie jak bardzo ze mną źle?! *Pusty śmiech* Myślę, że przez ostatnie miesiące zbyt dużo utraciłam. Chciałabym znowu dostać to, co mi się jawnie należy. I będę o to walczyć. Może ktoś nawet postawi na mnie zakład? Na co ja liczę?! Ok, ok! Już sobie idę. Będę tęsknić choćby za samym nagłówkiem bloga, ale głównie wzdychać będę do Was i do Waszych talentów. Przez ten czas zdążyłam już poznać wielu bardzo, ale to bardzo utalentowanych osób. I piszę tu o Was i nawet jeśli macie jakieś wątpliwości, to zapewniam, chodzi o Was- ludzi z koncepcją. Już nawet nie życzę Wam takich rzeczy jak: szczęście, miłość, natchnienie, wena, przyjaźń. to wszystko możecie machnąć za pomocą jednej rzeczy. Wiary ("Cogito ergo sum"), a i akceptacji, zwłaszcza akceptacji. Tego Wam właśnie życzę. W spadku pozostawiam Wam mój ostatni rozdział pisany, w trakcie upadku.
--------------- Zrozumcie.
„Twórcą książki jest
autor, twórcą jej losu- społeczeństwo”
-Nie wiedziałam, że
schronisko ma dni otwarte i wypuszczają swoich podopiecznych- Sceptyzm i
ironia, jako najlepsza broń, zapamiętajcie to sobie. Wypowiadając te słowa
miałam już o tym jakieś ogólne pojęcie. Dziewczyna, posiadaczka czterech
kolczyków na samej twarzy, w tej chwil siedząca, jak gdyby nic w mojej kuchni,
też o tym wiedziała. Ba, to ona uchodziła za mistrzynię ciętych ripost.
-Daj spokój, skoro nawet
Tobie udało się uciec z miejskiego Zoo, to, czemu nie mi?
-Jesteś okropna-
Skapitulowałam.
-Z wzajemnością kotku, a
tak w ogóle, dobre placuszki- Nie musiała tego mówić, wystarczający dowód
stanowił talerz leżący przed nią, a na nim już same okruszki. Pozostałość z
wczorajszego dzieła Arona.
-Jędza- Warczę.
-Wypłosz!
Konwersacja na poziomie
zerówki, była tylko możliwa z osobą pokroju Amichi.
-*-
Parę słów o potworze,
jakim jest ten strach na wróble ozdobiony masą koczków i tatuaży. Niesforność
można by reklamować pod jej nazwiskiem.
Swoja drogą bardzo oryginalnym, no proszę Was, bo co to za nazwisko!?
Soren- mogłabym tak nazwać chomika. A teraz chwilka o naszej uroczej historii.
Środek lata, główny czynnik w procesie poznawczym, który był wyjątkowo
złośliwy, ponieważ trzydziestu stopni na Plusie, nie można nazwać sympatycznymi.
Ja- nieśmiałość ukryta pod maską wyniosłości. Ona-postrach podwórka, w
rozwalonych butach. Cud? Nie sądzę, po prostu przeciwieństwa się przyciągają,
nic więcej. Żadna magiczna siła, nie brała w tym udziału. Tak się stało, nudnie
złożyło, że zostałyśmy wsadzone (siłą) do tego samego stolika. Na początku było
ciężko, podejść do niej, to było jak przepędzić wkurzoną pszczołę, lepiej z
taką nie zadzierać. Mijały tygodnie, miesiące, nie, z tym to akurat przesadzam.
Powiedzmy, że wystarczyły nam dwa tygodnie, aby zostać nie zaprzeczalnie
najlepszymi przyjaciółkami. Zbiegiem lat nic się nie zmieniło, może było trochę
weselej, i nie musiałam się martwić o ochronę. Wierzcie mi, zakolczykowana
brunetka to idealny ochroniarz, no i tylko ona jedna wiedziała, jaka jestem naprawdę.
Ale jak to w ciekawych historiach bywa, zawsze coś jest na nie. Zjawisko
drażniące i swędzące jak oparzenie. Znienawidzone, „ALE”. Główna przeszkoda
udręczonego happy end-u. Ami nie chorowała na raka, nie była posiadaczką matki alkoholiczki
ani też nie lubiła zadręczać innych ludzi. Ona nie była wstanie posiadać
brzydkich cech, no może oprócz jednej. Była lesbijką.
*
Myśli powracające niczym
bumerang uderzyły mnie swoim światłem i przejrzystością. Tu, na powierzchni
siedziałam obok Soren i czułam się znowu bezpieczna. W końcu wróciła. Dwa
miesiące to długo. Ale po kolei. Dwa miesiące i dokładnie trzy dni temu rodzice
Amichi dowiedzieli się o jej „przypadłości”. No dobrze, byłam hipokrytką, więc
ujęłam to zupełnie inaczej. Orientacja mojej przyjaciółki na tamtą chwilę nie
była nikomu obca, ale jak już to zgrabnie ujęłam, jej nikt nie podskoczy. W tym
szczególnym przypadku była to bardzo wygodna dla niej sytuacji. W innej. Nie
koniecznie. Rodzice ze świeckiej rodziny (czysta ironia, w czystej postaci)
według nienagannych stereotypów mieli już wcześniej wyznaczone zachowanie,
zresztą, pod które świetnie się wpasowali. Krzyki i pretensje były tylko
wierzchołkiem góry lodowej. Najgorsze miało dopiero nadejść. Otóż tamtego
pamiętnego dnia telefony były rozgrzane do czerwoności, a ludzie wręcz
przeciwnie. Taka sytuacja mogła wkraść się tylko pod panowaniem zimy. Co zima
ma do tej historii? Na pewno sporo, ponieważ moja frustracja tamtego dnia
osiągnęła apogeum, gdy waliłam słuchawką próbując na marne skontaktować się z Amichi.
I tu do akcji wyskoczyły szare komórki, które bezbłędnie poinformowały moją
intuicje, o tym, że coś jest zdecydowanie nie tak. Niczym śnieżka wyskoczyłam z
domu tylko w leciutkim płaszczyku (pomińmy następstwa tego czynu) i ruszyłam
prosto do willi Soren opakowanej w rozciągające
się rzędy równo ściętych krzaków, niczym żołnierzy wyruszających na walkę, w
której precyzyjnie ścięte włosy to gwarancja sukcesu. Denne, realia życia na
bogato. No dobrze, więc kiedy to biegłam na złamanie karku do willi Soren, ona
w tym czasie, prawdopodobnie z zaciętą miną (ona nigdy, ale to przeNIGDY nie
płacze) pakowała swoje rzeczy do żarówkowej torby w czerwone misie. Nie
zdążyłam. Wjeżdżając do jej domu na ślizgich od śniegu podeszwach zastałam
tylko młodziutkiego lokaja, który nawet nie raczył na mnie spojrzeć. Nie trudno
było się domyślić, co się stało. Moje obawy tylko potwierdziła jej pusta szafa
i brak szkatułki z czaszkami. Wywieźli ją. Bezczelnie ukradli. I to tyle. Dwa
miesiące udręki. Mogłoby się wydawać, że odetchnęłam z ulgą. Pesymista
bezwiednie orzekłby o jej nie szczerości względem mnie. Nie taktem byłoby wtedy
pomyśleć, że zaprzyjaźniła się ze mną tylko, po to ażeby mnie poderwać. No
proszę! To niedorzeczne, ale pomyślałam tak i nawet pamiętam chwilę, w której
rzucam się na nią z oskarżeniami. Był to dokładnie dzień po jej wyznaniu. Swoją
drogą, byłam okropną idiotką, ponieważ tylko idiota nie zauważyłby u swojej
przyjaciółki, takiego zachowania. Ale wróćmy do rzeczywistości, bardzo
odmiennej od podejrzeń i nieprzyjemnych lokajów.
-Nie
rozumiem - Stwierdziłam dobitnie, choć to nie pierwszy raz, kiedy to byłam
postawiona pod ścianą dezorientacji, to ten był wyjątkowo dokuczliwy.
-A,
czego tu nie rozumieć?- Jej stalowa twarz przybrała wyraz osłupienia, a ja
nieznacznie odsunęłam się od stołu- Wróciłam- I to słowo można by zaliczyć do
pocztów niedomówień, ale musiało mi to wystarczyć, ponieważ „Dark Queen”
natychmiast zniknęła za rządkami przypraw.
Bardzo mi się spodobał :) Szkoda, że taki krótki ;c
OdpowiedzUsuńChyba każdy przechodzi przez okres "Kim ja w ogóle jestem i co robię na tym świecie?" :) Nie powiem, że Cię nie rozumiem, ale też nie stwierdzę, że wiem, jak musisz się czuć c;
W każdym bądź razie, daję Ci tyle czasu ile potrzebujesz :D
Pozbieraj się, kochana :> ♥
among-the-people.blogspot.com
Mam nadzieję, że wszystko w porządku albo wkrótce poczujesz spokój i szczęście. Życzę Ci wiary w siebie, bo myślę, że masz jej bardzo mało. Życzę powrotu do swej pasji, życzę powrotu do nas. A nawet jeśli już nie chciałabyś tego kontynuować, życzę Ci po prostu... wszystkiego co najlepsze, bo na to zasługujesz. Pozdrawiam serdecznie. :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) To opowiadanie wydaje mi się być takie głębokie ,jakby miało drugie dno... Każdy przechodzi przez ten okres. To zrozumiałe. Zapraszam na naszego bloga :p
OdpowiedzUsuńopposites-never-attract.blogspot.com
Świetny rozdział, to takie życiowe... Każdy przechodzi przez taki okres... Genialnie piszesz.
OdpowiedzUsuńWpadnij czasem do mnie
http://tonie-wariactwo-ani-glupota-to-milosc.blogspot.com/
http://wyslemycisedeszhogwartu.blogspot.com/
Gratulacje! Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu ten post znajdziesz na moim blogu tutaj:http://karolina-jej-zycie.blogspot.com/2014/08/lba.html
OdpowiedzUsuńWidzę, że zmieniłas wygląd bloga, czy to oznacza, że możemy się spodziewać nowego rozdziału w najbliższym czasie?
OdpowiedzUsuńSectum (Kiedys Ella Nightmare)