„Iluzja nie jest czymś, co znosisz, lecz czymś,
co wybierasz”
Trząsnęłam nogami o podłogę i w stałam gwałtownie, nie spuszczając
przeszywającego wzroku z Aro. „Nie ucieknę” pomyślałam zanim podszedł w moi
kierunku nadal uśmiechając się jakby reprezentował markę Loginsick. Przełknęłam
głośno ślinę, a myślach zaczęłam natrętnie powtarzać słowo „dupek”. Jego
przyjazd oznaczał wyjazd ojca, co dla mnie w rzeczywistości oznaczało kolejne
dni samodzielności. On i tak tu długo
nie zostanie, prędzej czy później wyślizgnie się w nocy i zostawi mnie samą. Robił już tak nie raz, więc czemu teraz miałoby być inaczej? Nie miało, warknęłam
w myślach i wróciłam z powrotem do kuchni, nadal mierząc go bezczelnym
spojrzeniem. Skoro przyjeżdżał tylko po to, by zaraz odjeżdżać, to wolałabym
nie widzieć go wcale. Mogłam sobie radzić sama, więc w myśleniu też nie
potrzebowałam żadnego ograniczania. No dobrze, zdarzało mi się czasami obejrzeć
„Odlotowe agentki”,ale wcale na tym nie cierpiała moja długoterminowa
samodzielność. Naturalnie, musiałam się do niego odezwać, przypomniało mi się
zanim, niezapowiedziany gość pomyślałaby, że z tej samotności oszalała, a nie
oszalałam, co już jak na ironie powtarzałam sobie już drugi raz dzisiaj.
- Witaj kochany wujeczku, dawno się nie widzieliśmy, jakieś nowości ze
świata motoryzacji? – Mówiąc to celowo odkręciłam się do niego plecami i
podeszłam do przyjemnie skwierczących jajek, mimo cwaniaczkowato-modelowego-
wkurzająco- ślicznego wyglądu, gotował zaskakująco dobrze. Zaskakująco, bo kto by się tego po nim
spodziewał? Takich jak on można zobaczyć w towarzystwie tuzina panienek,
oczywiście w tle czegoś żywcem wyjętego z „biednych i bogatych” a tu proszę
urodzony master szef! Dodatkowo w tej czarnej podkoszulce wyglądał jak grecki
bóg, a jego mięśnie nie zostawały w tyle. Już ja sobie wyobrażałam jak
codziennie przychodzi na siłownie, gdzie nieumięśniony facet to wyrzutek i
zdobywa mnóstwo spojrzeń aprobaty, no proszę was całe te zjazdy „maczo” to
kompletne dno!
Usłyszałam za sobą kroki i w chwili, gdy już miałam się
gwałtownie odkręcić usłyszałam barwny śmiech, parsknąwszy w myślach podeszłam
do lodówki, nadal nie zwracając na niego uwagi, a może raczej wzroku,
pomyślałam żałośnie.
- Ależ księżno Leo, nie wypada Ci pomagać twej służbie, to nie do
pomyślenie! –Odparł Aron, na co natychmiast się odkręciłam i zobaczyłam jego
komiczną minę, gdy wrócił do swojego poprzedniego miejsca. Uśmiechnęłam się
lekko, zaraz jednak spoważniałam i usiadłam na krześle, by mieć go dokładnie naprzeciw
siebie.
- Na ile przyjechałeś? –Zapytałam obojętnym tonem – Chyba, że masz zamiar
już odjechać, wyskakując przy tym przez najbliższe okno- przerwałam, wskazując
ręką pokój obok- Pomogę ci, w łazience jedno jest już otwarte- dodałam
bezczelnym tonem. Nienawidziłam tego, boże jak ja tego nienawidziłam! Wolałabym
codziennie być wyśmiewana na szkolnych korytarzach niż patrzeć na odjazd mojego
bruneta.
Tak, Aro był mój i nie miałam zamiaru go oddać dobrowolnie jakiejś
„lasce” nie w moim domu, pomyślałam akcentując ostatnie słowo. Chociaż doskonale widziałam, że zaraz po
odjeździe ruszał do jakiegoś pobliskiego klubu by się zabawić, nie byłam aż tak
naiwna.
- Myślałem, że jesteś na tyle dojrzała by to zrozumieć- na jego twarzy
pojawiła się mina rozczarowania w raz z domieszką niezadowolenia i jeszcze
czegoś, co zwykle zawsze mi umykało w tym jego karmelowym spojrzeniu.
-Żartujesz sobie?- Warknęłam, nadal mając w pamięci jego irytujący wyraz
twarzy- Przyjeżdżacie sobie tutaj z ojcem jak do hotelu i myślicie, że zawsze
będę tu tak na was czekała z przyklejonym uśmiechem?!- Dodałam jeszcze bardziej
rozgniewana. Spojrzałam na niego ponownie, a na jego twarzy nie zobaczyłam
zrozumienia, jakiego od niego oczekiwałam tylko złość. Gwałtownie odepchnął się
od blatu i podszedł do półki na talerzu, wyjął jeden, a mnie przeszył dreszcze
przerażenia. Wraz z różowo kremowym talerzem w pastelowe ornamenty wyglądał
nietypowo, mógłby wyglądać prześmiesznie, ale błysk złość wszystko niwelował.
Ten promyk był jak klątwa opanowywał go całego i nie puszczał dopóki nie
zniszczył wszystkiego, co zostało. Już nie raz widziałam w nim tego potwora i
za każdym razem nie wiedziałam jak mam się bronić. Patrząc to na mnie to na
zastawę, podszedł do stołu i rzucił talerz na stół, w taki sposób, że o mało
się nie potłukł. Patrzyłam na to wszystko bez mrugnięcia oka, czym była jego
złość, wobec jego braku? Niczym. „Biedna
jajecznica” zdołałam jeszcze rzucić zanim patelnia zdążyła wylądować na
podłodze. Myślicie, że byłam zaskoczona? Ataki szału nawiedzały go jak widomo,
jednak nigdy przy tym nie ucierpiałam, fizycznie oczywiście. Psychicznie było
trochę gorzej, ale nie narzekałam. Zbywałam to ironicznym, powiedzeniem „ mogło
być gorzej”. Po paru sekundach, dobrze, minutach dręczącej ciszy, Aron ustal
naprzeciwko mnie, z poczuciem winy na twarzy i uklęknął dotykając moich kolan.
Nie musiał nic mówić, wiedziałam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam, tyle,
że to słowo w rzeczywistości gówno dawało. Mogło być i mogło go nie być.
Uśmiechnęłam się smutno i wstałam odtrącając jego ręce tym samym ruszając do
łazienki. Po drodze zdążyłam jeszcze usłyszeć odgłosy sprzątania. Rozejrzałam
się po łazience w poszukiwaniu niezbędnika każdej licealistki, szczotki! Cóż,
parę innych rzeczy też by się przydało, ale szczotka pozostawała nadal
szczotką, numero one, pierwsze miejsce pierwszego miejsca! Bez niej się nie
obędzie, bynajmniej w moim przypadku. Czy byłam zirytowana na widok dziewczyn z
prostymi jak druty włosami, którymi można by ciąć papier? Zdecydowanie. Co równoznacznie wskazywało na mój nieład na
głowie, jasne, udawało mi się go doprowadzać do „porządku”, ale ludzie?! Trzy
godziny w łazience równa się rzeczywisty domysł, że mogłam być snobką, a to nie
tak. Włosy doprowadzone do stanu, w którym ludzie nie krzyczą na ich widok
„Napadła Cie wiewiórka!?” Makijaż nałożony, idealnie. A teraz na powrót wróćmy
do teraźniejszej łazienki, gdzie włosy NIE są doprowadzone do ładu, a makijaż
NIE jest nałożony. Podłużne lustro walczyło o moją uwagę za każdym razem, gdy
próbowałam obok niego obojętnie przejść. Jak myślicie, co w nim widziałam?
Modelkę, bogaczkę, dziedziczkę, zbuntowaną nastolatkę? Nie, widziałam tam
najprawdziwszego potwora i to nie takiego żywcem wyciągniętego z bajek dla
dzieci, tylko zupełnie coś przeciwnego temu opisowi. Zazwyczaj, nie, źle to
określiłam, odpowiednie słowo to zawsze. Tak, więc zawsze patrzymy na czarny
charakter przez czarno biały pryzmat, który ukazuje i wyłącznie powierzchowne
cechy bestii, ale co z prawdziwymi monstrum, które czeka na atak i jest na tyle
sprytne, żeby umykać nam niepostrzeżenie? O nich też opowiadamy bajki? Oczywiście,
że nie, gdyby tak było już nawet pięciolatek by wiedział gdzie szukać czarnego
charakteru. Z chęcią bardziej
zgłębiłabym się w „prawdziwą rzeczywistość”, ale moja nastoletnia natura dała o
sobie znać i musiałam koniecznie coś zrobić ze swoją nieszczęsną twarzą. Worki
pod oczami wyraźnie wskazywały na moją winę, w sądzie już bym się nie
wywinęła. Mimo braku sędziego i ławy
przysięgłych przyznałam się do popełnionej zbrodni, czytałam całą noc. Musicie
wiedzieć, że nie robiłam tego nałogowo, ale tylko w krytycznych przypadkach,
kiedy książka była na tyle ciekawa, żeby sens przestawał być atrakcyjny, a
uwierzcie mi sen był bardzo kuszący. Posłałam swojemu odbiciu jak najbardziej
denną minę, niech mnie nienawidzi, tak jak ja jego. Już miałam unieść środkowy palec,
kiedy usłyszałam pukanie do drzwi i podskoczyłam niczym małą surykatka.
Podchodząc do drzwi moje serce wyraźnie mnie alarmowało, gdyby potrafiło mówić
teraz pewnie by krzyczało. Uchyliłam lekko drzwi, tuż, tuż, przed jego twarzą,
tak by mieć pole do popisu w razie obrony przed następnym talerzem.
- Zastawa się skończyła?- Zapytałam, siląc się na pewny ton. Kiedyś, z
pewnością były to stare czasy, kiedy oglądałam kreskówki na Carton Network,
widziałam film dokumentalny o zwierzętach, u, których strach pobudzał jeszcze
większą agresje, ale czy Aron był zwierzęciem?
-A, co chcesz dołączyć?- Droczył się ze mną jak dawniej, a to oznaczało,
że pora odwołać czerwony alarm, oficjalnie zwierzę zostało uspokojone, pomyślałam
z ulgą i posłałam mojej prywatnej panterze niedbały uśmiech. Z jakiegoś powodu
Aro nieustannie kojarzył mi się z tą bestią. Nawet pod czas jazdy autobusem
widząc baner reklamujący miejskie Zoo, na, którym bezczelnie panoszył się ten
drapieżnik, pierwsze skojarzenie dotyczyło właśnie jego. Mojego wujka, dodałam
gorzko w myślach. Zaraz jednak opanowałam dreszcz zażenowania i skupiłam się z
powrotem na rozmowie.
-Oczywiście, że nie- powiedziałam oburzonym tonem, by zaraz dodać- W
zupełności wystarczają mi ostre sztućce- Posłałam mu kolejny uśmiech i szybkim
krokiem weszłam na powrót do kuchni, gdzie czekało na mnie (jak można było się
domyślać) śniadanie De Lux, które składało się z: Dwóch francuskich tostów,
gigantycznych placuszków z cynamonem i szklanką soku z pomarańczy. Gość
wiedział jak mnie podejść. Z gracją słonia usiadłam na krześle i złapałam za
sztućce, które uwaga, nie były ostre. Zaraz naprzeciw mnie usiadł sprawca mojej
uczty. Spojrzałam na niego z nad talerza i zaczęłam snuć zastanowienia
dotyczące terminu jego wyjazdu. Oczywiście, że nie chciałam, żeby wyjeżdżał!
Przekroiłam placuszek, który pod wpływem metalu wygiął się i wyglądał jeszcze
bardziej apetycznie. Jeśli macie trudności z wyobrażeniem sobie tej sceny, to
przypomnijcie sobie bajkę o wygłodzonym wilku i o smakowitych owieczkach.
Zaraz, smakowitych? Faktycznie, byłam głodna.
Aron nadal przyglądał mi się jak jem, co było, lekko mówiąc, denerwujące,
a co jeśli byłam brudna na twarzy? W takich sytuacjach nie patrzy się na drugą
osobę, a on ignorując całkowicie tę zasadę, patrzył na mnie uporczywie, tak
jakbym miała zaraz wstać i wyjawić mu sekret życia wiecznego. W końcu nie
wytrzymałam.
-Mam coś na twarzy?- Zapytałam z komicznym twarzy, a on roześmiał się na
tyle gładko, żebym mogła wybaczyć mu ten wzrok.
-Od, kiedy masz przekute uszy?- Zapytał bez mrugnięcia okiem, a mi
dosłownie szczęka opadła. Natychmiast dotknęłam czarnych kolczyków, które były
okrągłe niczym spodki Ufo. Osobiście uważałam, że są śliczne, a co inni
uważali, to już była ich sprawa. Przez chwile wpatrywałam się w niego oczekując
wybuchu śmiechu, który sygnalizowałby, że był to tylko kolejny głupi żart, ale
nic takiego nie zobaczyłam, całkowita powaga. Chociaż dla mnie było to
najbardziej niedorzeczne pytanie dnia, a mieliśmy ranek. Uszy miałam już
przekute od piątego roku życia, co stanowiło fundamentalny kołek mojego
dzieciństwa i wstępu w zupełnie nową kategorię.
-Od dwunastu lat- powiedziałam ostrożnie, na co on jeszcze bardziej
spoważniał. Prowadziliśmy jakąś dziwaczną wojnę na spojrzenia, co więcej,
miałam zamiar wyjść z niej zwycięsko.
-Zmieniłaś się Leo- Akcentując każdy wyraz, zbliżył się do mnie, na tyle,
żebym mogła zobaczyć ciemne plamki w jego oczach. Nie wiedziałam, co mu na to
odpowiedzieć, więc tylko wpatrywałam się w niego zdziwiona, cięte riposty
gdzieś uleciały, śmiech zniknął. Byliśmy tylko my i niewypowiedziane przez nas
słowa, a ja idiotka tak bardzo go pragnęłam.
*
Co mam Wam powiedzieć,?
Żadne wypowiedziane przeze mnie słowo nie będzie adekwatne do sytuacji. Patrząc
na to wszystko z odległej perspektywy myślę, że zasłużyłam sobie "tę przygodę". Pytanie
tylko czy
,gdybym mogła cofnąć czas i zrobić coś, o czym marzą miliony ludzi, zrobiłabym
to? Teraz oczywiście odpowiem Wam przecząco, ale ironia polega na tym, że to
już się stało i nic nie mogę na to poradzić. Mimo swojej nie udolności w
podejmowaniu decyzji miałam pewną przewagę, ponieważ..
Plastikowa różna nie zwiędnie, a pantera nie
umrze z głodu.
W związku z następnym rozdziałem:
Dziękuje, dziękuje, thank you!
Ciesze się niczym aktor na rozdaniu
Oscarów, mimo, ze i tak żadnego nie dostanie :)
Mój instynkt Sherlocka podpowiada mi
,że nie będzie żadnego szumu wokół tego wpisu bo :
-Za długi
- Szablon szybko nas denerwuje i utrudnia czytanie (sprawdzałam)
Mimo wszystko mam cichą nadzieje
,że pojawi się chociaż jeden komentarz
Wciągające..^^
OdpowiedzUsuńwciągające. czytam każde twoje opowiadanie jakie pojawi się na tym blogu, i jestem zachwycona ( jak zawsze)
OdpowiedzUsuńklucz-do-koszmaru.blogspot.com
Gratuluję, zostałaś nominowana do drugiego etapu w konkursie na moim blogu! Koniecznie potwierdź udział! Życzę dalszych sukcesów.
OdpowiedzUsuńEvenstar
http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com/
Instynkt Sherlocka? Czyżbyś należała do fanów Benedicta (błagam powiedz, że tak)? :D
OdpowiedzUsuńW każdym razie co do rozdziału... Parę razy zauważyłam przecinek nie tam gdzie trzeba, lecz w tym temacie za bardzo nie będę się udzielać, bo sama mam z interpunkcją problemy. :P
Dalej.. Sam pomysł bardzo interesujący, szczególnie prolog inny i niepowtarzalny. Jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie. Życzę sukcesów i pozdrawiam. :)
meaningless-iso13.blogspot.com
Sherlock, postać legendarna i godna podziwu, ale ostatnio zauważyłam nim nagły wstrząs. Może dlatego znalazło się tu do niego nawiązanie, konkretnie nie wiem, jak już piszę to "bez głowy" :)
UsuńBlog jest bardzo ciekawy ,a opowiadanie wciągające :) Masz ogromny talent , nie myślałaś kiedyś o wydaniu własnej książki ? Czekam na dalsze posty :)
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM : http://karolekandkarolek.blogspot.com/